Sny Jerzego Grodzińskiego

LEGENDA O PRZEDZIWNYM ŚNIE JERZEGO GRODZIEŃSKIEGO

Dawno, dawno temu, w barwnej mieścinie o nazwie Sejny, właściciel miasta -Jerzy Grodzieński spędzał kolejny raz beztrosko dzień. Jak co dzień, spacerował po pięknych borach Sejneńszczyzny. Piękne duże klony i dęby otaczały go z każdej strony, a że małymi kroczkami nadchodziła jesień, to liście miały mocny odcień brązu, który zresztą Jerzy uwielbiał. Nagle stało się coś zupełnie niespodziewanego- poczuł straszliwe kłucie wewnętrzne i stracił panowanie nad nogami. Obudził się w swoim brunatnym zdobionym licznymi rzeźbami i malunkami łożu . Nie wiedział dokładnie co się stało, lecz czuł straszliwy ból w okolicach serca.  Ból był nie do zniesienia. Wykończony Grodzieński wałczył jak tylko mógł do ostatniej chwili, nie dał rady- jego powieki zamknęły się. Myślał, ze na zawsze. Ale jak przez otchłań zobaczył pulchnego dominikana w białej szacie przepasanej długim, grubym sznurem. Jerzemu,  który zresztą był wyznania kalwińskiego nakazał nawrócić się na drogę chrześcijaństwa, a w mgnieniu oka uzdrowi go. Bez myślenia odbył spowiedź i odmówił pokutę. Sen ten dał dużo do myślenia właścicielowi Sejn,  doszło nawet do tego,  że zaprosił dominikanów do swego miasta,  ale to jest juz inna legenda.  Zapisał i ubarwił Piotr Szroeder

Kolejne wersje tej samej legendy:

Właściciela Sejn Jerzego Grodzińskiego – leśniczego i starostę , który był wyznawcą kalwinizmu, nawiedzał zły duch. Ale pewnej nocy przyśnił mu się zakonnik – dominikanin, który  podał sposób obrony przed diabłem i nakazał przejść na katolicyzm. Uzdrowiony pan starał się odwdzięczyć dobroczyńcom i oddał im swój cały majątek, po czem  swe życie pobożne zakończył.

O SPROWADZENIU DO SEJN DOMINIKANÓW

Pięknego słonecznego dnia w maleńkim miasteczku w Sejnach,  życie toczy się swoim rytmem.  Kobiety jak co dzień stają na ulicach i rozprawiają o tym co dzieje dzieję się  w mieście, dzieci biegają po ulicach miasta ganiając za fajerkami. Codzienną monotonność przerywa wjazd wielkiej, pomalowanej na czarno i zaprzęgniętej w dwa kasztanowe konie bryczki. To właśnie do miasta wjechał Jerzy Grodziński, który powrócił z kilkudniowej wyprawy do Wilna. Udał się tam, aby sprowadzić do Sejn zakonników – Dominikanów- którzy mieli za zadanie pogłębić wiarę chrześcijańską w ludności sejneńskiej.  Bryczka zatrzymała się w środku miasta po czym Grodziński wysiadł. Był ubrany w długi czerwony płaszcz u góry obszyty sobolowym futrem, na głowie miał czapkę zrobioną z tego samego materiału co płaszcz, ona także została obszyta  futrem-  i ogłosił zgromadzonej tam ludności, że oto od dziś w Sejnach maleńkim miasteczku będą “rządzili” dominikanie, gdyż oddał on cały swój majątek w ich ręce. Po przemowie Jerzego Grodzińskiego z powozu wyszli Dominikanie – ubrani byli w czarno-białe ornaty – rozglądnęli się i poszli oglądać miasteczko. Na samym początku zakonnicy urzędowali w drewnianym kościółku, byli wspaniałymi ludźmi zawsze pomagali biednym nie prosząc o nic w zamian. Około roku 1610 dominikanie postanowili,  że wybudują w Sejnach wspaniały Kościół, który miał być ogromnym budynkiem zakończonym dwiema wieżami. Po wybudowaniu tak wspaniałego Kościoła zakonnicy zaczęli budowę swojej siedziby – klasztoru- nie było to łatwe zadanie, gdyż dominikanie byli zakonem żebraczym utrzymywali się tylko z tego co dostali od ludzi, więc postanowili,  że poproszą o pomoc mieszkańców Sejn.  Zakonnicy prosili o pomoc,   a że byli szanowanym zakonem, taką pomoc najpewniej otrzymali.  I tak z pomocą sejneńczan, dominikanie zbudowali swój klasztor. Ogromny biały budynek w kształcie kwadratu z wirydarzem. Z czasem wspólnota i majątek dominikanów powiększał się- byli oni właścicielami czterech wsi,  dwunastu jezior,  mieli wiele ziemi do uprawy i aż pięćdziesięciu sześciu poddanych. Zakonnicy byli świetnymi gospodarzami miasta,  robili wszystko, aby tylko nasze miasteczko stawało się coraz większe i bardziej ożywione.  Długo zastanawiali się co począć, aż pewnego dnia postanowili, że sprowadzą do Sejn Żydów. I tak w 1768 roku w Sejnach pojawili się pierwsi Żydzi. Dominikanie tak pragnęli, aby Żydzi zadomowili się w naszym miasteczku na dobre, że wybudowali im synagogę, była ona bardzo duża i  piękna, symbolem dobrego sąsiedztwa między żydami a katolikami było wspólne wniesienie  przez rabina i przeora tablic mojżeszowych do synagogi. Była to wielka uroczystość zebrało się prawie całe miasto, aby zobaczyć to wielkie wydarzenie, niektórzy płakali ze wzruszenia. Dominikanie żyli w Sejnach około 200 lat dopóki nie przesiedlono ich do Różanegostok.  Zapisała i ubarwiła Paulina Doroszko

O SPROWADZENIU DO SEJN DOMINIKANÓW -OPOWIEŚĆ DRUGA Dawno, dawno temu, bo aż na początku XVII w., a dokładnie 16 Maja 1602r. Jerzy Grodziński sprowadził do Sejn Dominikanów. Kilka lat po osiedleniu się w tym malutkim miasteczku,  które otacza lasy i jeziora,  dominikanie postanowili wybudować klasztor.  Wybrali miejsce,  z którego można było dostrzec piękny krajobraz chowającego się słońca za wzniesieniami pokrytymi zielona-żółtą trawą.  Praca nad budową była bardzo ciekawa, a za razem trudna. Dominikanie tworzący tę budowlę byli zadowoleni ze swojego dzieła. Z biegiem czasu gołym okiem można było zauważyć postępy. Klasztor ma dwie wspaniałe wieże w stylu barokowym, posiadające kolor biały tak jak reszta klasztoru. Zapisał i ubarwił Szymon Anuszkiewicz

FIGURKA MATKI BOŻEJ – SEN JERZEGO GRODZIEŃSKIEGO

Dawno,  dawno temu, za górami za lasami w małym miasteczku Sejny żył sobie Jerzy Grodziński. Słynął z przedziwnych snów. Po męczącym dniu Jerzy położył się w swoim wielkim, obsypanym kwiatami łożu z jedwabną, czystą pościelą. Tej nocy widział we śnie snycerza, Królewiec i figurkę, od której bił jasny blask – figurkę Matki Boskiej. Zerwał się spocony z łóżka, pożegnał się z żoną i powiedział, że niedługo wróci. Silne konie z wozem stały  na podwórzu przygotowane do dalekiej drogi. Jerzy zabrał z sobą tyle złota, ile miał, bo nie wiedział ile ta statua będzie kosztowała. Grodziński dojechał do Królewca. Ujrzał tam snycerza – tego ze snu. Zapytał go czy ma jakieś figurki. Oboje weszli do warsztatu rzeźbiarskiego. Jerzy oglądał wszystko dokładnie, ale szukał Matki Boskiej. Poznał ją po blasku jaki dawała. Bez wahania wyjął złoto z sakiewki i zapłacił snycerzowi za swój spełniony sen. Gdy wracał do domu przez pachnące lasy usłyszał, że ktoś go goni. Tak, to był ten snycerz z Królewca. Pomyślał sobie,  że skoro taki bogaty mężczyzna chce kupić jego figurkę, to ją kupi, ale za wyższą cenę.  Coś dziwnego się stało jednak. Zamiast pięknych i zadbanych koni, wóz ciągnęły siwosze. Snycerz chciał zabrać figurkę do siebie, ale nie było jej na wozie. Jerzy wraz ze snycerzem szukali statuy po całym lesie. Znaleźli ją. W Królewcu.  W warsztacie. Snycerz zaproponował Grodzińskiemu, że sprzeda ją za tyle złota, ile ona będzie ważyć.  Sejneńczanin bardzo się bał , że przez ten układ straci cały swój życiowy dobytek wraz z żoną. Z trudem ustawili figurkę na wadze. Snycerz nie mógł uwierzyć,  bo licznik na jego nieomylnej wadze wynosił równo zero. Grodziński zachwycony zakupem wrócił wraz z figurką Matki Boskiej do Sejn.  Zapisała i ubarwiła Karolina Dzimitko


Dodaj komentarz